Śmierć na scenie, czyli zabić za nekrofila
Parodiowanie rozważań o śmierci, to przedsięwzięcie, do którego, nie wszyscy się nadają. Próba uwspółcześnienia PRL-owskich przeżyć związanych z opieką nad umierającymi w hospicjum, to wyzwanie. Tworzenie sztuki o chorobie, jaką jest Alzheimer wymaga wyważenia. A wszystko to wirujące wokół jednego motywu, współczesnego tabu, czyli śmierci.
Śmierć jest
nadal wielkim tabu. Odgradzamy się od niej milczeniem, licząc, że
może milczenie ją zmyli i omijać będzie nasze życie. Znacznie
łatwiej przyszło nam złamać tabu seksu, kazirodztwa, nawet
samobójstwa. Są to już tematy, o których się mówi. Są to
problemy goszczące w gabinetach specjalistów. Ale zjawisko śmierci
przeraża nas na tyle, że za wszelką cenę i jak najdłużej
unikamy rozważań i rozmów na jej temat 1.
Twierdzenia takie,
wyraźnie odbijają się w kondycji polskiego teatru. Przeglądając
repertuary polskich teatrów, w nie jesteśmy świadomi zabiegów,
jakie reżyserzy wykorzystają w swoich dziełach. Obcując jednak z
tą sceniczną sztuką, wyraźnie widać, że coraz łatwiej jest nam
sprzedać nagość w przedstawieniach, nawet w szacie repertuaru
klasycznego. Sceny kazirodcze czy czyjeś samobójstwo (jak w
przypadku sztuk S. Kanee), to ‘normalka’, która staje się
teatralnym odzwierciedleniem codziennych wiadomości o 19.00.
Traumatyczne, brudne i perfidne elementy naszej natury zaczynają
wypełzać na sceny teatrów. Wszystko, co zepsute z pierwotnych
ludzkich cech, nie odnajduje jednak swojego ukoronowania w ramionach
śmierci, która przecież jest tak oczywista dla nas wszystkich. Zło
i rozgoryczenie w teatrze jest, zawieszone w próżni, bo temat tabu
jest wciąż aktualny.
Trudno jest nam
przełamać, tę betonową barierę związaną z mówieniem o
śmierci. Jak mało powstaje produkcji, które sensu stricto
wiązałyby się z rozważaniami o przemijaniu życia. Natomiast,
kiedy trafi się już reżyser, który zaprze się i spróbuje
stworzyć sceniczny wizerunek śmierci, to przeważnie nie wychodzi.
Dlaczego? A dlatego, że nie jesteśmy nauczeni rozmawiać, oglądać
ani obchodzić się ze zgonem. Odejście w zaświaty, reinkarnacja
czy po prostu pustka po życiu, to dla nas zagadka, zamknięty
prezent, który dało nam życie, a my usilnie odżegnujemy się
przed jego otwarciem.
W kulturze naszej
bardzo silnie zakorzenione jest tabu śmierci. Poczucie strachu
związane z nieuchronnością jej nadejścia, a także niewiadoma
losu po śmierci powoduje, że mówimy o niej z lękiem. Czasem
jednak nie możemy nie mówić o umieraniu 2.
Nie można, nie
mówić o umieraniu, kiedy chce się napisać o sztuce Jacka Bały
Fragment
nieistniejącego świata
(na
podstawie Zapisków
z nocnych dyżurów Jacka
Baczaka). Bowiem sam tekst, na którym opiera się sztuka to
egzaltacja śmierci. Chociaż wrocławski Teatr Współczesny
przedstawia sprawę z dystansu, to opierając się na powieści,
można zadać pytania: czy umieszczenie głównego bohatera w tym
samym hospicjum, w którym odpracowywał służbę wojskową, nadanie
mu przyzwolenia na śmierć w łóżkach, przy których żegnał
przyjaciół a na dodatek obarczenie go nieuleczalną chorobą, jaką
jest alzheimer, nie staje się jedynie pustym śmiech ironii?
Fragment
nieistniejącego świata,
to krótka sztuka o życiu w hospicjum, o twórczości Baczaka, o
braku szacunku dla starszych, współczesnej pogoni za karierą, o
opieszałości i głupocie młodych, którzy pędzą, aby zatrzymać
się tuż nad swoim lub kogoś bliskiego grobem. To sztuka, która
przyspiesza z każdym zdaniem, jakie pada na scenie. To dramat, który
porusza wiele wątków, aby w finale ich nie zamknąć. Zapiski
z nocnych dyżurów
i sama postać Jacka Baczaka to kwestie godne poruszenia. Książka
to refleksje młodego mężczyzny, który przez kilka lat pracował,
jako pielęgniarz w hospicjum. Zapiski
to, opowieść o cierpliwości do drugiego człowieka, oddaniu i
konfrontacji z życiem. Jacek Baczak to człowiek, który nie bał
się stawić czoła tabu. To główny bohaterem Fragmentów,
chory
na alzheimera starzec (Bogusław
Kierc),
który po latach wraca do tego samego hospicjum, w którym
odpracowywał służbę wojskową. Staje się on obiektem
zainteresowania młodego, opieszałego i względnie elokwentnego
reżysera, który chce o nim nakręcić program (Tomasz
Cymerman).
Konstrukcja sztuki to ciągłe tworzenie perfekcyjnej, telewizyjnej
wręcz iluzji, która wyklucza chorobę, ponieważ ma doprowadzić do
stworzenia kasowego reportażu o Baczaku. Można odnieść wrażenie,
że większą uwagę w spektaklu, przypisano temu, aby przedstawienie
sięgało konstuktem do telewizyjnych show (prawie, że reality).
Słowa czy bezpośrednie cytaty z Zapisków
przemijały,
wypowiedziane niedbałą emisją głosu. Większa staranność
przypisywana była akrobacjom młodego aktora, efektom światła czy
muzyki. Usilne dążenie do stworzenia sprzedajnego show, jakie
chciał osiągnąć reportażysta, chyba wywarło zbyt mocne piętno
i przełożyło się na samą sztukę. Odrzucenie kluczowej kwestii,
odpowiedź na sens i dalszy żywot tabu śmierci, okazała się
iluzją, taką samą jak idealny obraz chorego na alzheimera
osiągnięty telewizyjnymi trikami. Dużo szumu, krzyku i
zamieszania. Gra aktorska Cymermana pozostawiająca wiele do
życzenia, bo nie dopuszczalne jest, aby dykcja aktora tak bardzo
szwankowała. Nagość na scenie, to chyba stały punkt programu w
teatrze współczesnym. Mimo wszystko, niedociągnięcia byłyby do
zaakceptowania, gdyby nie jedno zdanie, bezczelnie niszczące każdą
komórkę przepełnioną nadzieją, że bezinteresowność jeszcze w
nas nie umarła.
TY
NEKROFILU!
Słowa
młodego karierowicza, któremu słoma wystaje z butów, do
człowieka, który oddawał serce, aby umierający, w ostatnich
dniach zaznali spokoju i odeszli godnie. Niewybaczalna interpretacja
tekstu, która sprawiła, że mimo wyraźnych kontrastów te, w
finale nie prowadzą do niczego. Temat śmierci, który miał zostać
potraktowany na nowo, umiera, zduszony przez nadinterpretację i
przepych teatralny. Pytanie o śmierć, zostaje ironicznie
potraktowane przez reżysera, który chyba uciekając od
odpowiedzialności, decyduje się rozebrać aktorów i poleca im
odprawić dzikie pląsy w samej bieliźnie, które nie udolnie duszą
w zarodku nadzieje o pytanie tabu. Teatr współczesny działa
odważnie, w tym wypadku jednak za bardzo się rozpędził,
zapominając o celu swojego biegu, zatrzymał się gwałtownie z
otwartymi oczami, w samych majtkach i zadał sobie pytanie: o co tu
tak naprawdę chodziło?
_____________________________________________
Przedstawienie:
FRAGMENT NIEISTNIEJĄCEGO ŚWIATA; na podstawie Zapisków z nocnych
dyżurów Jacka Baczaka.
Adaptacja:
Agnieszka Bała.
Scenariusz,
reżyseria i muzyka, światło: Jacek Bała.
Scenografia:
Karolina Mazur.
Obsada:
Bogusław Kierc, Tomasz Cymerman.
Prapremiera:
12 kwietnia 2014, WTW, Mała Scena.
1 .
A. Krawczyk – Tyrpa, Tabu
w dialektach polskich,
Bydgoszcz: Wydawnictwo Akademii Bydgoskiej 2001, s.74-76.
2.
A. Dąbrowska,
Język a kultura. Tom 21. Tabu w języku i kulturze,
Wrocław 2008, s. 125-126.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz