niedziela, 13 lipca 2014

Recenzja: Fragment nieistniejącego świata na podstawie: Zapiski z nocnych dyżurów



Śmierć na scenie, czyli zabić za nekrofila

Parodiowanie rozważań o śmierci, to przedsięwzięcie, do którego, nie wszyscy się nadają. Próba uwspółcześnienia PRL-owskich przeżyć związanych z opieką nad umierającymi w hospicjum, to wyzwanie. Tworzenie sztuki o chorobie, jaką jest Alzheimer wymaga wyważenia. A wszystko to wirujące wokół jednego motywu, współczesnego tabu, czyli śmierci.
Śmierć jest nadal wielkim tabu. Odgradzamy się od niej milczeniem, licząc, że może milczenie ją zmyli i omijać będzie nasze życie. Znacznie łatwiej przyszło nam złamać tabu seksu, kazirodztwa, nawet samobójstwa. Są to już tematy, o których się mówi. Są to problemy goszczące w gabinetach specjalistów. Ale zjawisko śmierci przeraża nas na tyle, że za wszelką cenę i jak najdłużej unikamy rozważań i rozmów na jej temat 1.
Twierdzenia takie, wyraźnie odbijają się w kondycji polskiego teatru. Przeglądając repertuary polskich teatrów, w nie jesteśmy świadomi zabiegów, jakie reżyserzy wykorzystają w swoich dziełach. Obcując jednak z tą sceniczną sztuką, wyraźnie widać, że coraz łatwiej jest nam sprzedać nagość w przedstawieniach, nawet w szacie repertuaru klasycznego. Sceny kazirodcze czy czyjeś samobójstwo (jak w przypadku sztuk S. Kanee), to ‘normalka’, która staje się teatralnym odzwierciedleniem codziennych wiadomości o 19.00. Traumatyczne, brudne i perfidne elementy naszej natury zaczynają wypełzać na sceny teatrów. Wszystko, co zepsute z pierwotnych ludzkich cech, nie odnajduje jednak swojego ukoronowania w ramionach śmierci, która przecież jest tak oczywista dla nas wszystkich. Zło i rozgoryczenie w teatrze jest, zawieszone w próżni, bo temat tabu jest wciąż aktualny.
Trudno jest nam przełamać, tę betonową barierę związaną z mówieniem o śmierci. Jak mało powstaje produkcji, które sensu stricto wiązałyby się z rozważaniami o przemijaniu życia. Natomiast, kiedy trafi się już reżyser, który zaprze się i spróbuje stworzyć sceniczny wizerunek śmierci, to przeważnie nie wychodzi. Dlaczego? A dlatego, że nie jesteśmy nauczeni rozmawiać, oglądać ani obchodzić się ze zgonem. Odejście w zaświaty, reinkarnacja czy po prostu pustka po życiu, to dla nas zagadka, zamknięty prezent, który dało nam życie, a my usilnie odżegnujemy się przed jego otwarciem.
W kulturze naszej bardzo silnie zakorzenione jest tabu śmierci. Poczucie strachu związane z nieuchronnością jej nadejścia, a także niewiadoma losu po śmierci powoduje, że mówimy o niej z lękiem. Czasem jednak nie możemy nie mówić o umieraniu 2.
Nie można, nie mówić o umieraniu, kiedy chce się napisać o sztuce Jacka Bały Fragment nieistniejącego świata (na podstawie Zapisków z nocnych dyżurów Jacka Baczaka). Bowiem sam tekst, na którym opiera się sztuka to egzaltacja śmierci. Chociaż wrocławski Teatr Współczesny przedstawia sprawę z dystansu, to opierając się na powieści, można zadać pytania: czy umieszczenie głównego bohatera w tym samym hospicjum, w którym odpracowywał służbę wojskową, nadanie mu przyzwolenia na śmierć w łóżkach, przy których żegnał przyjaciół a na dodatek obarczenie go nieuleczalną chorobą, jaką jest alzheimer, nie staje się jedynie pustym śmiech ironii?
Fragment nieistniejącego świata, to krótka sztuka o życiu w hospicjum, o twórczości Baczaka, o braku szacunku dla starszych, współczesnej pogoni za karierą, o opieszałości i głupocie młodych, którzy pędzą, aby zatrzymać się tuż nad swoim lub kogoś bliskiego grobem. To sztuka, która przyspiesza z każdym zdaniem, jakie pada na scenie. To dramat, który porusza wiele wątków, aby w finale ich nie zamknąć. Zapiski z nocnych dyżurów i sama postać Jacka Baczaka to kwestie godne poruszenia. Książka to refleksje młodego mężczyzny, który przez kilka lat pracował, jako pielęgniarz w hospicjum. Zapiski to, opowieść o cierpliwości do drugiego człowieka, oddaniu i konfrontacji z życiem. Jacek Baczak to człowiek, który nie bał się stawić czoła tabu. To główny bohaterem Fragmentów, chory na alzheimera starzec (Bogusław Kierc), który po latach wraca do tego samego hospicjum, w którym odpracowywał służbę wojskową. Staje się on obiektem zainteresowania młodego, opieszałego i względnie elokwentnego reżysera, który chce o nim nakręcić program (Tomasz Cymerman). Konstrukcja sztuki to ciągłe tworzenie perfekcyjnej, telewizyjnej wręcz iluzji, która wyklucza chorobę, ponieważ ma doprowadzić do stworzenia kasowego reportażu o Baczaku. Można odnieść wrażenie, że większą uwagę w spektaklu, przypisano temu, aby przedstawienie sięgało konstuktem do telewizyjnych show (prawie, że reality). Słowa czy bezpośrednie cytaty z Zapisków przemijały, wypowiedziane niedbałą emisją głosu. Większa staranność przypisywana była akrobacjom młodego aktora, efektom światła czy muzyki. Usilne dążenie do stworzenia sprzedajnego show, jakie chciał osiągnąć reportażysta, chyba wywarło zbyt mocne piętno i przełożyło się na samą sztukę. Odrzucenie kluczowej kwestii, odpowiedź na sens i dalszy żywot tabu śmierci, okazała się iluzją, taką samą jak idealny obraz chorego na alzheimera osiągnięty telewizyjnymi trikami. Dużo szumu, krzyku i zamieszania. Gra aktorska Cymermana pozostawiająca wiele do życzenia, bo nie dopuszczalne jest, aby dykcja aktora tak bardzo szwankowała. Nagość na scenie, to chyba stały punkt programu w teatrze współczesnym. Mimo wszystko, niedociągnięcia byłyby do zaakceptowania, gdyby nie jedno zdanie, bezczelnie niszczące każdą komórkę przepełnioną nadzieją, że bezinteresowność jeszcze w nas nie umarła.
TY NEKROFILU!
Słowa młodego karierowicza, któremu słoma wystaje z butów, do człowieka, który oddawał serce, aby umierający, w ostatnich dniach zaznali spokoju i odeszli godnie. Niewybaczalna interpretacja tekstu, która sprawiła, że mimo wyraźnych kontrastów te, w finale nie prowadzą do niczego. Temat śmierci, który miał zostać potraktowany na nowo, umiera, zduszony przez nadinterpretację i przepych teatralny. Pytanie o śmierć, zostaje ironicznie potraktowane przez reżysera, który chyba uciekając od odpowiedzialności, decyduje się rozebrać aktorów i poleca im odprawić dzikie pląsy w samej bieliźnie, które nie udolnie duszą w zarodku nadzieje o pytanie tabu. Teatr współczesny działa odważnie, w tym wypadku jednak za bardzo się rozpędził, zapominając o celu swojego biegu, zatrzymał się gwałtownie z otwartymi oczami, w samych majtkach i zadał sobie pytanie: o co tu tak naprawdę chodziło?
_____________________________________________
Przedstawienie: FRAGMENT NIEISTNIEJĄCEGO ŚWIATA; na podstawie Zapisków z nocnych dyżurów Jacka Baczaka.
Adaptacja: Agnieszka Bała.
Scenariusz, reżyseria i muzyka, światło: Jacek Bała.
Scenografia: Karolina Mazur.
Obsada: Bogusław Kierc, Tomasz Cymerman.
Prapremiera: 12 kwietnia 2014, WTW, Mała Scena.

1 . A. Krawczyk – Tyrpa, Tabu w dialektach polskich, Bydgoszcz: Wydawnictwo Akademii Bydgoskiej 2001, s.74-76.
2. A. Dąbrowska, Język a kultura. Tom 21. Tabu w języku i kulturze, Wrocław 2008, s. 125-126.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz